Biały motyl | One shot


 [ KLIK ]

     W powietrzu czuć było zapach deszczu, konkurujący z nieprzyjemną wonią benzyny pochodzącą ze stacji paliw po drugiej stronie ulicy. Dźwięk zbliżającej się karetki pogotowia drażnił uszy swoim natężeniem. Sznur samochodów sunących jednopasmówką niechętnie zrobił jej miejsce. Ratownicy, znacznie przekraczając dozwoloną prędkość, szybko zniknęli z pola widzenia, a ogłuszające wycie ustało. Oblepiony reklamami autobus zatrzymał się na wyznaczonym miejscu. Ludzie wyszli z niego bez zbędnego ociągania i schronili się pod wiatą. Nieliczne babcie wyciągnęły ze swych przepastnych waliz parasole i rozeszły się w swoim kierunku. Kobieta około czterdziestki usiadła na podniszczonej ławeczce i posadziła sobie córkę na kolanach. Dziewczynka wtuliła się w matczyne blond włosy, klejąc je przy okazji lizakiem. Opierający się na lasce staruszek nabił swoją fajkę tytoniem i wyciągnął z kieszeni skórzanej kurtki pudełko zapałek. Nastolatka stojąca obok niego spoglądała na ten prehistoryczny artefakt znad ekranu swojego telefonu z wyświetlaczem rozmiarów koloseum. Drobna brunetka sprzeczała się z koleżanką o termin oddania pracy doktorskiej. Życie toczyło się dalej.

Tym razem już beze mnie.

Nie, żebym żałowała.

Drobna szatynka w czarnym płaszczu przeszła przez ulicę i skierowała się w stronę stacji benzynowej. Przejrzała się w witrynie i poprawiła rozwiane przez wiatr włosy. Skąpo ubrana prezenterka na jednym z ekranów wystawy sklepu AGD szczebiotała coś o "porywistym wietrze", "iluś-tam stopniach w skali Beauforta" oraz "władzach, odradzających wychodzenie z domu do czasu odwołania alarmu", jednak kto by się tym przejmował? Na pewno nie ja. A już na pewno nie wtedy.

   Kobieta rozejrzała się wokół z niepokojem i podbiegła na stację. Stukot czarnych szpilek uderzających o betonowe płyty chodnika skutecznie odwracał jej uwagę od wszystkich innych dźwięków. Z daleka wypatrywała wśród samochodów srebrno-niebieskiej, mało gustownej multipli. Nie ma. Zwolniła kroku. I tak już była cała przemoczona, w czym miałoby jej zaszkodzić jeszcze kilka chwil na deszczu? Przynajmniej nikt nie widziałby łez zbierających się w jej oczach.

   Rozpacz i wściekłość narastały, a widoczność zmniejszała się wprost proporcjonalnie do ich przyrostu. Jednak to, że kobieta  nie widziała innych, nie było równoznaczne z tym, że nikt nie widział jej. Zanim się obejrzała, czarne BMW od jakiegoś czasu jadące obok niej zaczęło zwalniać, a jego kierowca opuścił szybę.
- Wsiadaj maleńka, zabawimy się trochę. - Uśmiechnął się obleśnie i splunął na chodnik. - No dalej, nie karz mi brudzić rączek, chyba że...
- A jeśli jednak będziesz musiał? - przerwała mu.
Nie wiem, na co liczyłam. Może na to, że moja wyimaginowana pewność siebie go zmyli? Albo że przestraszy się wątłej studentki? Tak czy inaczej, myliłam się. 

   Czarne szpilki, choć eleganckie, nie za bardzo nadawały się do biegu po podmokłych polach. W pewnym momencie całkiem zaryły się w błocie, a kobieta wyskoczyła z nich prosto w kałużę błota. Po raz kolejny przewróciłam się. Tym razem, już nie było sensu wstawać.

   Co robi kobieta w opresji, kiedy nie ma już żadnych szans? Zaczyna krzyczeć.
Co robią przechodnie? Nic.

   Mężczyzna podszedł do niej i przyparł jej nogi do ziemi stając na nich. 
Krzyknęła.
Zawyła.
Kiedy sto-parę kilogramów żywej wagi stanie Ci na łydce... krzyczysz? Czy raczej wyjesz z bólu i rozpaczy, wiedząc, że to dopiero początek? Zwłaszcza, jeśli jesteś tylko dwudziestodwuletnią studentką prawa. Tutaj puste paragrafy nic Ci nie dadzą.

   Wyjął z kieszeni kurtki buteleczkę z przezroczystym płynem i wyszarpnął jej szal, który odwiązał się w czasie biegu, a który kurczowo ściskała w skostniałej z zimna ręce. Nasączył go owym przezroczystym płynem i przyłożył do jej twarzy. Czyżby chloroform? Spojrzał zdziwiony na szatynkę, która nadal była świadoma tego, co się dzieje wokół. Oj, grubasku, czyżby nikt ci nie powiedział, że to działa tak tylko na filmach? Zdezorientowany popatrzyłeś wtedy na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem. Wyglądałeś, jakby twój mózg miał się zaraz przegrzać i wyparować! Doprawdy, twoja twarz miała ogromnie zabawny wyraz. Wtedy jednak nie było mi do śmiechu.

   Mężczyzna świdrował swoimi małymi oczkami otoczenie wokół siebie, aż w końcu zatrzymał swój wzrok na złamanej gałęzi drzewa, leżącej nieopodal. Chwycił ją i uderzył ofiarę w głowę. Raz. Drugi. Trzeci. Włożył ją do bagażnika. I odjechał. Tak po prostu. Zabawne, jak nie wiele trzeba, aby zniszczyć komuś cały świat.

   W sumie, to nie do końca wiem, co teraz powiedzieć. Że obudził mnie ogromny huk i to, że samochód zmienił się w karuzelę? Niech będzie. Dachowaliśmy. A ja odzyskałam przytomność. Udało mi się otworzyć bagażnik, ten idiota nawet mnie nie związał. Jakimś cudem udało mi się wyjść z samochodu. Chociaż chyba wolałabym w nim pozostać.

   Kiedy tylko wyszłam z auta, stanęłam oko w oko z kilkumetrowym słupem powietrza. Zaczęłam krzyczeć. Machałam rękami jak oszalała, krzyczałam, płakałam i robiłam jeszcze wiele innych rzeczy. Wpadałam w panikę.

   A potem uświadomiłam sobie, że nie mam żadnych szans. I że już nie ma sensu walczyć. Usiadłam gdzieś pod drzewem, jak najdalej od zagrożenia i czekałam. Aż zimne ramiona kostuchy otulą mnie już na zawsze, przynosząc spokój i ukojenie. Nuciłam pod nosem piosenki, przypominałam sobie różne anegdoty z mojego życia, które zaraz i tak miało się zakończyć. Pamiętam, jak siadałyśmy z babcią w jej ogrodzie, pod ogromną, starą czereśnią, która była tam od zawsze. Ławeczka była bardzo mała, i bardzo niewygodna, ale babcia nigdy nie chciała żeby tata wymienił ją na dwa ogrodowe fotele, bo była wyjątkowa. Pod tym drzewem, na tej ławeczce, dziadek poprosił ją, aby zmieniła nazwisko na jego. Opowiadała mi tę historię setki razy, a ja za każdym razem mogłam słuchać jej od początku. Kiedyś wyjęła z dziury wydrążonej przez korniki w spróchniałym pniu drzewa małą kartkę, zapisaną drobnym, starannym pismem dziadka, i odczytała słowa, które brzmiały dla mnie, wówczas kilkuletniej dziewczynki, jak przepowiednia.

Niewinna dusza
Nie rozumie, że ten świat
Nie słucha modlitw
Nie pamięta strat
Nie pragnie ciepła
Niczyjej miłości
Chce złota, srebra
Wiecznej młodości
Wyczytuje przyszłość z gwiazd
I wróży z kości
Nie żyją - trwają
Czekają w nicości
Nie zrozumieją
Pewnych całości
Wpatrzeni tylko
W szlachetny kicz
Lecz śmierć spadnie z nieba
Nie pozostawi nic
A ludzie?
Co na to?
Zginą
Nie pogodziwszy się
Z piękności utratą
Czapka z piór
Przysłania drogę mądrości
Odsłania jedynie
Parszywej chciwości
A wtedy
Rozpaczy krzyk
Przejmie gardło twe
A szary świt
Wzejdzie nad miasto
Bogactwa przeminą
Mury upadną
Ludzie zgasną
I zagrzmi trąba
Niczym Jerycha znak
Wtedy biały motyl
Opuści ten świat


   Siedząc skulona pod drzewem wypowiedziałam te słowa, zagłuszane przez wiatr... Poczułam się jakby spokojniejsza. Wstałam i otrzepałam spódnicę z igliwia - jakby to miało jakieś znaczenie, skoro zaraz i tak zmiecie mnie huragan. Spojrzałam prosto przed siebie i postawiłam pierwszy krok. Przestałam uciekać przed tym, co nieuchronne. Drugi. Już dawno pogodziłam się z wizją nieuchronnego końca - co za różnica, czy teraz, czy za kilka lat. Trzeci. Wiedziałam, że przeżyłam to, co moje i zrobiłam to jak najlepiej. Czwarty. Przecież po każdym deszczu przychodzi słońce, a po każdej zimie lato, prawda? Piąty. Czułam się, jakbym tańczyła walca ze śmiercią. Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Raz. Dwa. Trzy. Cztery... Może obrót?
Odbijamy?
W drugą stronę?
Nie?
A może... coś szybszego?
Bardziej skocznego?
Nie?
To może chociaż polonez?
Foxtrot?
Rumba?
Cha-cha?
Nie?
Nie.
   Chwilę później biały motyl opuścił ten świat.


Tak. Opowiadanie pisane do szkoły. Przepraszam Wasze krwawiące oczy za ten wierszopodobny twór zapisany kursywą. Opowiadania, tak sobie ubzdurałam, będą się pojawiać co sobotę. Tak, Szamanka uczy się systematyczności. Matmy też. W ogóle Szamanka uczy się uczyć, bo za rok wybiera się do liceum z poziomem wyższym od niej o dwie głowy, więc prawdopodobnie tam zginie.
Całuski, lovki, kisski, foreverki, czy inne pierdoły.
Julia Agata

Komentarze

  1. Już wiesz, kochana, że to opowiadanie mnie urzekło.. Zwłaszcza wiersz. Ja na przykład bałabym się dać polonistce taką pracę, ale przecież u pisarza odwaga to podstawa. A wiersz jest cudowny! Moje oczy nie mogą się nim nasycić. Chyba się go nauczę i będę recytować w trudnych chwilach XD Z chęcią przeczytałabym ich więcej :D
    Ogólnie to trzyma w napięciu. Nie do końca rozumiem ten twór, ale przecież prawdziwej sztuki nie można zrozumieć do końca. To taki nieoszlifowany diamencik piękna.
    Podoba mi się opisanie smutnej historii w dosyć neutralny nastrojowo sposób *-*
    Tak więc zrobiłaś kawał dobrej roboty! I uwierz w siebie trochę bardziej :* Jeśli moje oczy mają krwawić, to tylko z zachwytu ^_^
    (możesz też zajrzeć do mnie na kolejną część wypocin)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając początek miałam wrażenie jakbym zaczynała czytać opowiadanie Stephena Kinga. On też zaczyna pisać od tego, co dzieje się wokół.

    Julio, Szamanko kochana potrafisz opisać to, co widzisz, a widzisz więcej niż inni. Widzisz to, że historia jednego człowieka może skończyć się teraz, ale inni mogą żyć dalej. Nastolatka z kaflą w ręku, staruszek z zapałkami. tak interpretuję tę historię. Jeden motyl umiera, ale reszta nadal żyję nie zauważając tego, że kogoś brakuje.
    Przypomina mi to moje własne spostrzeżenia. Jeździłam do szkoły autobusem miejskim, zawsze z przodu siadał gruby pan z wąsem i wysiadał w innej miejscowości. Chodził do pracy. Był w tym autobusie codziennie od poniedziałku do piątku. Pewnego dnia nie było go, następnego dnia także go brakowało i tak cały tydzień. Potem okazało się, że zmarł. Dziwne uczucie tej statyczności mojego życia zostało zachwiane przez śmierć jednego człowieka.

    Opowiadanie cudowne, dziękuję <3333

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Widzisz jakieś błędy? Napisz. Dopiero uczę się obsługi klawiatury, więc każda pomoc bardzo się przyda, a konstruktywna krytyka w dzisiejszym świecie jest na wagę złota. Nie ma drugiej rzeczy, która tak bardzo motywowałaby mnie do czegokolwiek, jak widok komentarza oczekującego na moderację, więc jeśli już i tak zmarnowałeś swój cenny czas na przeczytanie tych śmieci powyżej, poświęć minutkę na napisanie komentarza, niech się dziecko cieszy ;)

Popularne posty