" Jak wytresować smoka 1/2" < Samotny wśród tłumu >


***
- Dalej, szybciej, szybciej mordko! Dajesz Szczerbo! Gazu! - smok spojrzał na niego z dezaprobatą, jakby miał mu coś wygarnąć, ale przyspieszył lotu.Wznieśli się nad chmury, na granicę świata. Z prędkością bliską światłu mknęli pomiędzy skalnymi klifami, raz po raz ocierając się o któryś z nich.
- O to chodziło, mordko! Tak! Teraz! - Czkawka wyjął nogi z siodłą, a Szczerbatek przewrócił zielonymi oczami. To musiało się źle skończyć. Chłopak poprzestawiał kilka trybików w swoim kombinezonie, pomajstrował trochę przy klamrach i odetchnął głęboko - Teraz Szczerbol!
Rzucił się w powietrze. Nie bał się; wiking nigdy się nie boi. Bezgranicznie ufał swojemu towarzyszowi. Spadał teraz głową w dół, niczym kometa na nocnym niebie; tak się czuł. Leciał, coraz szybciej i szybciej. Zawsze chciał poczuć się jak smok - smoki były wolne. Prawdziwie wolne. Zero zmartwień, zero stresu, tylko szybowanie w przestworzach. Były takie majestatyczne, takie... nieuległe. Każdy z nich był wolnym duchem, zostawał tylko kiedy chciał, słuchał kiedy chciał, żył jak chciał. Te loty, krótkie oderwanie od rzeczywistości, dawały mu przynajmniej ułudę. Pozwalały poczuć się wolnym, by zaraz wrócić na ziemię. Do ludzi, do obowiązków. Lubił swoją pracę, przyjaciół, wioskę, ale... czuł się tam samotny. Samotny wśród tłumu. Tylko Szczerbatek go rozumiał. Tylko jemu tak na prawdę ufał.
Mieli to opanowane do perfekcji. Rozwinął swoje materiałowe imitacje skrzydeł i poszybował. Przyjaciel szybował obok niego. Po krótkiej - zbyt krótkiej - chwili, smok przyspieszył i leciał pod człowiekiem. Stopniowo zwalniał, a Czkawka ułożył ręce wzdłuż ciała, aby wyhamować. Wylądował na towarzyszu, jedynym, który nigdy go nie zawiódł.
- Kocham cię, mordko - poklepał go po grzbiecie - wracamy do domu.
Szczerbatek odwrócił do niego głowę. Chłopak zobaczył dwa, przeraźliwie smutne na pokaz, zielone kryształy jego oczu.
- O nie, nie nie nie nie nie! Nie, nie i jeszcze raz nie! Tym razem mnie nie przekupisz! Już, nie czaruj mnie tymi oczami, wracamy do domu! - smok zamruczał dość głośno, co pewnie miało oznaczać " już? Tak szybko? " i przechylił głowę na bok.
- Oj no nie patrz tak na mnie, no! Szczerbol! Oj... no już!
Nocna Furia zmienił wyraz twarzy ze słodkiego baranka na wściekłą kozę, ale powoli zawrócił w stronę Berk.
- No... i po co były te nerwy? - uśmiechnął się zadowolony z siebie chłopak - widzisz, nie trzeba by... Szczerbatek! - Czkawka wydał z siebie krzyk podobny do zarzynanej owcy, bo zawzięta bestia błyskawicznie zawróciła i ruszyła z impetem. Szybciej niż kiedykolwiek. Tego smoka chyba pogięło! A on tylko uśmiechał się chytrze. Kręcił w powietrzu piruety, korkociągi, gwiazdy, pokonywał zakręty prawie z nich wypadając.
Chłopakowi przeszedł już gniew na przyjaciela; właściwie to wcale się nie gniewał. Uwielbiał czuć ten wiatr we włosach, chłodne powietrze muskające jego twarz. Trzymał się mocno, gdy smok leciał do góry nogami. Położył się na nim i oddał bezgranicznie przestworzom. Tylko... po ostatniej akrobacji zapomniał odczepić kawałków materiału, przyczepionych do jego ramion. Kiedy przyspieszyli lot, Czkawka po prostu wypadł z siodła i szybował obok niego. Szczerbatek, niczego nie świadomy, poleciał dalej. A młody wódz, zadowolony z nowej techniki, szybował po otwartym niebie.
Problemy zaczęły się, gdy doleciał do klifów. Zaczął wpadać w panikę.
- Jak tym się skręca? Jak tym się skręca! Szczerbatek! Jak mam skręcić! Szczerbatek!
Miał do wyboru dwie opcje: albo będzie leciał dalej i rozbije s o klif, albo zwinie skrzydła, spadnie na jakąś wysepkę i tam rozwali sobie głowę. Wybrał tą drugą. Odczepił materiał. Spadał.
Wiking się nie boi. Wiking nigdy się nie boi! Wiking się nie boi, Czkawka!
Nie jestem wikingiem. Jestem nędzną imitacją.
Zamknął oczy i przerażony czekał na koniec. Mordka miał rację. To musiało się źle skończyć.
Uderzył w ziemię.  
Zadziwiająco miękką, czarną ziemię. 
-Szczerbatek! - wykrzyknął i przytulił się do smoka - Szczerbatek... - powtórzył. Ale już spokojniej, ciszej; jakby sam do siebie.
  ***
   Wylądowali na jakiejś małej wysepce. Chłopak zszedł ze smoka, zdjął z niego siodło i, odłożywszy je na ziemię, usiadł obok zwierzaka. Przytulił się do niego, a ten nakrył go skrzydłem.
- Ja już nie mam siły - powiedział i spuścił głowę - Nie mam już siły, Mordko.
Nocna Furia zamruczał coś po swojemu. Ty nie masz siły? Na co? Na wylegiwanie się w warsztacie Pyskacza?
- Nie mam do nich wszystkich siły. Nie rozumiem ich. Chciałbym być smokiem, jak ty. Wtedy to wszystko byłoby takie proste! - westchnął - Nie musisz z nimi przebywać i zadowalać każdego. Wszyscy mają do mnie pretensję, a ja sam nawet nie wiem, o co. Każdy chce czegoś innego. Valka raz gra kochającą mamuśkę, a innym razem mnie nienawidzi. Astrid jednego dnia chodzi za mną krok w krok, nie  dając mi ani chwili spokoju, a następnego odlatuje gdzieś na długie godziny i robi mi awantury. Jeden chce tego, drugi tamtego, trzeci - czegoś jeszcze innego, a czwarty w ogóle nic nie chce. Wszyscy obwiniają nas za śmierć taty. A nikt mnie nie wysłucha. Nie obchodzi ich, czego ja chcę, co czuję. Nie obchodzi ich to, że pod pretekstem wymuszonego uśmiechu wszystko się we mnie gotuje. Że sobie nie radzę. Że... że ja też jestem tylko tym nędznym człowiekiem! Chciałbym być wolny, jak ty... może i nie możesz sam odlecieć, ale przynajmniej nie musisz udawać kogoś, kim nie jesteś. Dajcie mi wszyscy święty spokój! - krzyknął w pustą przestrzeń przed nim. Nie czuł nic. To był ten moment, kiedy jest już wszystko jedno. Kiedy się poddajesz; nie wiesz co robić dalej. Kiedy jesteś wściekły, smutny, opuszczony, nierozumiany i po prostu masz dość, ale paradoksalnie gdzieś w głębi duszy strasznie się cieszysz, sam nawet nie wiesz z czego. Kiedy nie rozumiesz samego siebie, swoich uczuć, myśli i słów. Nie masz siły, na to co dzieje się wokół Ciebie i w Tobie samym.
   Czuł, że za chwilę nastąpi eksplozja. Że natłok myśli i uczuć jest już tak wielki, że musi wybuchnąć. Nie wiedział, czy będzie płakał, śmiał się histerycznie czy krzyczał. Zgrzytał zębami nad własną beznadziejnością. Jestem do niczego. Wstał i zaczął kręcić się w kółko, nie wiedząc co zrobić i jak to zrobić. Ostatecznie skopał drzewo a potem rzucił się na nie z pięściami. Tupnął nogą, jak rozzłoszczony pięciolatek który chce lizaka. Krzyknął i legnął na ziemię. Nie miał pojęcia, co robi. To wszystko wychodziło samo z siebie. Za długo dusił emocje a teraz nie wie, co z nimi zrobić.
   Szczerbatek obserwował go już przez dłuższą chwilę. Czkawka wyglądał na niekoniecznie zdrowego na umyśle. Smok, obserwując jego poczynania, regularnie wywracał oczami i mruczał coś po swojemu. Kiedy chłopak minimalnie się uspokoił, powoli poczłapał do niego. Trącił głową jego rękę.
- Zostaw mnie.
Trącał dalej. Potem jego głowę. A potem przepychał go, jak najdalej od krawędzi wysepki. Czkawka spojrzał na nie go wzrokiem męczennika i usiadł.
- Czego chcesz? Dajcie mi się chociaż w spokoju poużalać nad sobą.
Smok przekrzywił głowę i znowu coś zamruczał. Kiedy chłopak wstał i ruszył w kierunku siodła, Szczerbatek podbiegł do niego i szybkim, zamaszystym ruchem skrzydła przyciągnął go do siebie przytulił, w granicach swoich smoczych możliwości. Czkawka przytulił się do Furii i mruknął pod nosem:
- Dziękuję, mordko.

_________________________

Hej, hej!
Oj, długo nie pojawiło się na tym blogu nic sensownego, ostatni rozdział chyba z początku grudnia. Taaak, a moje postanowienie noworoczne, że będę więcej pisała poszło się... ekhem...
W tym roku postanowiłam wziąć udział w jednym z tych słynnych wyzwań czytelniczych. Trafiło na Wielkobukowe Wyzwanie Czytelnicze [ KLIK ] . Co jakiś czas na blogu będą się pojawiać posty z tytułami i krótkimi recenzjami przeczytanych przeze mnie pozycji. Logo wyzwania można podziwiać ( a raczej będzie można, kiedy mòj telefon tudzież komputer przestaną strajkować ) w prawym menu bocznym, a pytania w zakładce WYZWANIE CZYTELNICZE  [ KLIK ] Amen.
                                                  Vayentha

Komentarze

  1. Kochanie! Uwierz, że nie wiem absolutnie nic o tym całym "Jak wytresować smoka" Jestem zieloniutka jak ogórek :D Ale opowiadanie było rewelacyjne! Jestem zachwycona twoimi opisami emocji, jest w nich coś głębokiego. Masz ciekawy styl pisania, który porywa do świata wykreowanego przez twoje czarodziejskie pióro. Nie obchodzi mnie, że to fan fiction. Najbardziej spodobał mi się fragment o wolności smoków. Makes me wanna fly :D pisz dalej i ćwicz swój styl! Masz talenta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super post! Bardzo lubię "Jak wytresować smoka " =D
    Zgadzam się z tym co napisała Felicita. Masz świetny styl pisania i wgl. ;)
    Powodzenia w dalszym pisaniu :D
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Także zacznę od tego, że to jest cudne. Uwielbiam Szczerbatka - zawsze chciałem mieć smoka. To cudowne stworzenia, naprawdę. Mam w głowie opowiadanie o smoku, ale najpierw muszę ogarnąć inne opowiadania.
    Wracając do ciebie - naprawdę było cudowne. Czasami ja czuję się jak Czkawka. Samotny wśród ludzi. Rozumiem to o czym piszesz, naprawdę.
    Jesteś coraz lepsza w tym co robisz, coraz bardziej Ci to wychodzi i jestem z ciebie dumny ^^
    Życzę Ci dużo weny itd itd :*
    Anonimowy Alko... a czekaj nie. Avenging Angel :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Widzisz jakieś błędy? Napisz. Dopiero uczę się obsługi klawiatury, więc każda pomoc bardzo się przyda, a konstruktywna krytyka w dzisiejszym świecie jest na wagę złota. Nie ma drugiej rzeczy, która tak bardzo motywowałaby mnie do czegokolwiek, jak widok komentarza oczekującego na moderację, więc jeśli już i tak zmarnowałeś swój cenny czas na przeczytanie tych śmieci powyżej, poświęć minutkę na napisanie komentarza, niech się dziecko cieszy ;)

Popularne posty