" Avatar: Legenda Aanga, Avatar: Legenda Korry" < Strażnicy Lotosu > Prolog: Od Autorów
W imieniu swoim, i całej społeczności Strażników, jestem zobowiązany do pisania tej... kroniki? księgi? dziennika? No, nie ważne. Jestem do tego zobowiązany. W tej kronice zostaną opisane po kolei wszystkie wydarzenia, które miały bezpośredni, bądź pośredni związek z obecną sytuacją. Współtowarzyszką w niedoli jest Katara, droga mi przyjaciółka z wczesnej młodości, stanowiąca oparcie w najgorszych chwilach, której jestem dozgonnym dłużnikiem; matka mojej jedynej córki, a od niedawna również moja małżonka.
Jak to się stało, że zostaliśmy Strażnikami? Sam nie wiem. Stać sięjednym z nich... jednym z nas to długi, bardzo długi proces. Kiedy on się zaczął? Również nie wiem. Zdumiewające, jak wielka może być ludzka niewiedza. A także naiwność i głupota; o tym zaś innym razem. Ale nie wiem jeszcze, kiedy.
A teraz może o tym, co wiem. Wiem, że popełniłem największe głupstwo, jakie dane mi było popełnić, ale wiem też, że nie jest ono jedynie moim udziałem. Razem, popełniliśmy jeden z większych błędów, który ma zaważyć na losach ludzkości. Przez głupotę, jednego człowieka. Świat jest niesprawiedliwy; nikt nie oczekuje jednak, że będzie.
Żadne zdarzenie w naszej historii, nie jest przypadkowe; każde z nich jest efektem długiego, złożonego działania. Tylko... czasem wymyka się ono spod kontroli, jak pokryte śliską łuską karpie koi wypadają z rąk.
To zaczęło się już dawno, podczas wybłaganej przez stryja dokładnie dwadzieścia lat temu gali, pierwszej takiej po stuletniej wojnie. Zamiast świetnej zabawy, wielu jej gości czekała tam śmierć. Kilku terrorystom zachciało się urządzić zamach na Króla; przez kilku terrorystów dusze ponad pięciuset osób przeszły do innego świata, a pamięta o nich już chyba tylko zardzewiały pomnik ofiar 5 r. d.e. To było ogniwo, które rozpoczęło serię następnych zamachów, jak pierwsza potrącona kostka domina doprowadziło nas do chwili obecnej; teraz czeka tylko, aż ktoś ją zatrzyma, zanim skończą się pionki.
Dlatego znów powołano Strażników Białego Lotosu - ludzi, którzy mają zatrzymać chorą karuzelę. Karuzela pozbawiona jest hamulca.
Jak to się stało, że zostaliśmy Strażnikami? Sam nie wiem. Stać się
A teraz może o tym, co wiem. Wiem, że popełniłem największe głupstwo, jakie dane mi było popełnić, ale wiem też, że nie jest ono jedynie moim udziałem. Razem, popełniliśmy jeden z większych błędów, który ma zaważyć na losach ludzkości. Przez głupotę, jednego człowieka. Świat jest niesprawiedliwy; nikt nie oczekuje jednak, że będzie.
Żadne zdarzenie w naszej historii, nie jest przypadkowe; każde z nich jest efektem długiego, złożonego działania. Tylko... czasem wymyka się ono spod kontroli, jak pokryte śliską łuską karpie koi wypadają z rąk.
To zaczęło się już dawno, podczas wybłaganej przez stryja dokładnie dwadzieścia lat temu gali, pierwszej takiej po stuletniej wojnie. Zamiast świetnej zabawy, wielu jej gości czekała tam śmierć. Kilku terrorystom zachciało się urządzić zamach na Króla; przez kilku terrorystów dusze ponad pięciuset osób przeszły do innego świata, a pamięta o nich już chyba tylko zardzewiały pomnik ofiar 5 r. d.e. To było ogniwo, które rozpoczęło serię następnych zamachów, jak pierwsza potrącona kostka domina doprowadziło nas do chwili obecnej; teraz czeka tylko, aż ktoś ją zatrzyma, zanim skończą się pionki.
Dlatego znów powołano Strażników Białego Lotosu - ludzi, którzy mają zatrzymać chorą karuzelę. Karuzela pozbawiona jest hamulca.
~Zuko
Wow. To jest boskie. Powiem Ci, że jest lepsze niż pierwsze posty. Normalnie ciesze się, że tak dobrze Ci idzie pisanie. Jestem z ciebie dumny kochanie :*
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się dalszej części. Życzę dużo weny i siły do pisania.
~ Ave (AA)
Dziękuję bardzo, kochanoe moje :*
UsuńJa też się strasznie cieszę; kiedy czytam moje opowiadania z przed roku i obecnie, to po prostu... To jest takie cudowne uczucie, jak widzi się efekty swojej pracy... Aż mi się nawet spać odechciewa wtedy * kłania się siedzenie po nocach i wsyawanie na siódmą do szkoły *
Dzięki ^^
Dobranoc