< Avatar: The legend of Kim > Rozdział I Nowa nadzieja


- Jak myślisz, Che? To ona? - młoda czarodziejka ognia pytała swojego towarzysza, siwowłosego starca w ciemnogranatowym płaszczu. Ten zatrzymał się i chwycił ją w ramionach.

- Ile razy jeszcze mnie o to spytasz, Y'ng? To musi być ona. W całym królestwie ona jedyna została nam do sprawdzenia. Nie wolno ci siać pesymizmu, Y. Musisz mieć wiarę. Tylko ona nam pozostała. - kobieta pokiwała ze zrozumieniem głową - A teraz chodź. Zaraz będzie świtać. Pamiętaj: jesteśmy tylko zwykłymi wędrowcami. Prowadzisz ojca do domu starców, aby zapewnić mu spokojną śmierć. Nie chcemy tu rozgłosu - zarzucił kaptur na głowę i, nie czekając na podopieczną, poszedł dalej.

***

Nad rankiem obudziło ją uporczywe kołatanie do drzwi. Co za bałwany przychodzą o tej porze do chorej kobiety i jej wyczerpanej wnuczki? Kim spojrzała za okno. Było jeszcze szarawo; wioskę spowijała gęsta jak śmietana, zawiesista mgła. Padał deszcz pomieszany ze śniegiem, którego płatki od czasu do czasu organizowały sobie na szybie konkurs piękności. Pamiętała ten dzień do dzisiaj; nie mogła zapomnieć. Najgorszy dzień w jej życiu. Leniwie przeciągnęła się i założyła pantofle - stukanie nasilało się i bała się, że to obudzi babcię. Podeszła do drzwi i otworzyła po kolei każdy z czterech zamków. Uchyliła je lekko i wyjrzała na zewnątrz; stała przed nią jakaś dziwna para. Mężczyzna, około czterdziestki i kobieta troszkę od niego starsza. Obydwoje w takich samych, czarnych płaszczach.

-Eee... Dzień dobry?

-Ty jesteś Kim, prawda? - zapytał wędrowiec, i bez pardonu wpakował się do środka - Chcę rozmawiać z twoją matką.

-Kim pan jest? - zasłoniła mu drogę.

-To już nie twoja sprawa - odburknął i odepchnął ją, torując sobie przejście. O nie! Nie ma mowy! Nie będzie jej jakiś wędrowny wariat ustawiał w jej własnym domu. Wykonała kilka gwałtownych ruchów ręką i mężczyzna został przykuty do ściany za pomocą

magii ziemi. Wykrzywił twarz w grymasie i wyrwał ręce z kajdan. Zaatakował ją magią ognia.Podniosła dłoń do góry i przesunęła ją, pomagając sobie prawą ręką. Fragment glinianej podłogi oderwał się od reszty. Naparła całym ciałem i kamień poleciał do przodu. Kobieta przekierowała go w jej stronę, jakby to była pestka; to była pestka. Same podstawy jej nie wystarczą. Kim powoli zaczynała wpadać w panikę; napastnicy mogli już cieszyć się z wygranej. Kilka płomieni znów otarło się o jej bok. Mag ognia podszedł do niej i zablokował jej obie ręce, aby nie mogła tkać. Jego towarzyszka  wyciągnęła linę z torby. Dziewczyna szarpała się, ale silne ramiona mężczyzny ani myślały ustąpić. O co w tym wszystkim chodzi?! Dlaczego ja? Kim oni są? Te pytania nasuwały jej się, kiedy kobieta wiązała jej dłonie i nogi. Powoli otworzyły się drzwi od sypialni; stanęła w nich potargana starsza pani w szlafroku. Mężczyzna znokautował ją błyskawicznie; po kilku sekundach leżała już na ziemi. Kim zaczęła histerycznie krzyczeć, a porywacz rzucił ją na ziemię.

- Masz być cicho, dzieciaku, albo cię do tego zmuszę! - cisnął w nią kulę ognia. Piżama dziewczyny zaczęła się palić, a ona sama wierzgać nogami.

- Ogarnij się, Hun! Potrzebna nam jest żywa! - skarcony, niechętnie ugasił płomienie liżące ciało dziewczyny. Kopnął ją. Była potrzebna żywa, ale troszkę można ją poturbować; zawsze przecież winę zrzuci się na trudy podróży. Kobieta odciągnęła go od niej i zaczęła coś tłumaczyć na boku. Nastolatka w tym czasie zdołała uwolnić obie ręce; supły ledwo się trzymały. Za pomocą magii metalu uniosła stojący na stole blaszany garnek i cisnęła nim w głowę Huna. Ten wydał z siebie wściekły, zwierzęcy okrzyk i... stało się. Deja vu. Ciało Kim zaczęło się palić. Krzyknęła z bólu. Było jej słabo, ogarniał ją wszechobecny żar, a skóra zaczęła się czerwienić coraz mocniej i mocniej. Za co? Co ja im zrobiłam? Tym razem żadne z napastników nie zareagowało. Nastolatka czuła już na karku zimny oddech śmierci. Poddała się.

Wtedy jej zielone oczy zaczęły świecić nienaturalnym, błękitnym blaskiem, a otaczajace ją płomienie zgasły. Bez najmniejszego trudu przykuła obydwie osoby do ściany i stopniowo zacieśniała uścisk. Mężczyzna zaczął się dusić. Wtedy usłyszała znajomy, słodki głos. Obróciła się w stronę, z której on dolatywał. Ujrzała tam swoją babcię - pacyfistkę, która ocknęła się już z odrętwienia. Kim, wyszeptała, proszę. Masz nieść światu harmonię, nie zniszczenie. Kim, proszę. Nie zabijaj. Kocham cię. Kim. Nie.

Nie wiadomo, czy za sprawą tych słów, czy wyczerpania, czy może jeszcze czegoś innego, osunęła się na podłogę. Kajdany trzymające przeciwników opadły, a źrenice wróciły do normalnego stanu. Napastnicy uciekli z jej domu. Przed uderzeniem o twardą ziemię i rozbiciem sobie głowy, uratował ją jakiś staruszek w granatowym płaszczu. Nie miała pojęcia, kto to. Jego niebieskie oczy patrzyły na nią z łagodnością, przemawiały z nich mądrość i doświadczenie; głębokie bruzdy na opalonej twarzy i silne zmarszczki na czole świadczyły o niełatwym życiu.

- Już dobrze, dziecko. Spokojnie. Ciiiiiichutko... Już dobrze. Ich tutaj nie ma. Ciiiiicho...


***


  - Czyli... Jestem poszukiwanym przez kilkanaście lat Avatarem, mam za zadanie ogarnąć ten powalony świat do kupy, a ci dwoje chcieli mnie porwać i zmusić do trzymania ich strony, tak?! Plus, mam iść teraz z wami dwoma do jakiegoś wyimaginowanego miasteczka uczyć się magii ziemi? Super, po prostu cudownie! A może jeszcze zaraz wpadnie tu Vaatu i zaprosi nas na herbatkę jaśminową, co?

- Kim, ja... rozumiem, że to może wydawać się trochę pogmatwane, ale...

- Pogmatwane? Wcale! Kto normalny uważa taką sytuację za pogmatwaną?! - dziewczyna już dawno podejrzewała, że umrze pewnego dnia na bycie sarkastyczną w niewłaściwym momencie, ale tym razem jej słowa po prostu ociekały sarkazmem. Co oni dwaj wariaci sobie wyobrażają? Że uwierzy we wszystkie ich pomysły i potulnie jak baranek za nimi pójdzie? O nie, nie ma głupich!

-Dziecko! Jaa... my chcemy dla ciebie dobrze! Dla ciebie  - i dla świata. Poza tym, kochanie, to twój obowiązek. - powiedział - nie możesz uciekać od odpowiedzialności. Ona i tak cię dopadnie. Nie lepiej teraz wziąć tego na barki? Oczywiście, ugniesz się pod nią wiele razy, ale... Raava w tobie się nie poddaje. I pomoże ci przezwyciężyć strach. Oprócz tego, nie wiemy kim były te dwie osoby, ale niezależnie od ich tożsamości, nie skończą na jednej próbie. Z nami będziesz bezpieczna.

Miała już dosyć tego wszystkiego. Nie chciała być tym przeklętym avatarem. Bała się. Musiała pomyśleć. Potrzebowała samotności. Potrzebowała spokoju.

- Ja... ja muszę to sobie poukładać, przemyśleć. Przepraszam. Chcę być sama.

Ubrała buty, ciepły czarny sweter i szary szalik. Wyszła z domu i zakluczyła drzwi. Skierowała się nad rzekę.

___________________________

Fiu. Skończyłam. Rozdział pierwszy legendy kim skończony. Nie mam siły na długie wywody, a tyle do napisania. Jest trochę po północy, strasznie boli mnie głowa i kręgosłup a mózg woła: Do spania!  A mimo to siedzę, sama nie wiem czemu, i męcze to głupie opowiadanie. Ostatnio powtórzyła się sytuacja z przed miesiąca: układałam ciuchy w szafie i wymyślałam fabułę rozdziału. Skończyło się jak zwykle - pare minut stałam przed otwartą szafą, z otwartymi ustami i rozmarzonymi oczami, wpatrując się w wyprane skarpetki. Co ze mną jest nie tak? XD

Zapraszam Was, kochani jeszcze na drugiego bloga, dzieło pracy rąk ludzkich, czyli Blue Spirit i moich:

spirit-and-lady.blogspot.com


i

Przepraszam, że każę tyle czekać. Z dedykacją dla Majki, ktòra męczy mnie o ten rozdział, tak samo jak o każdy inny, z niespotykaną determinacją i uporem,

Julia


PS Julia bawiła się troszkę wyglądem bloga, więc w komentarzu piszcie, czy jest ok, tzn czy widać dobrze treść posta i czy tło nie za bardzo rozprasza. Będę bardzo wdzięczna. A teraz już na prawdę, dobranoc.

Komentarze

  1. To jest genialne!!
    Mam tylko pytanko czy kim juz wtedy wie, ze jest avatarem??

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się. Wiesz bardzo lubię Kim - nie wiem, dlaczego. Daj pomyśleć... hmm... A już wiem - bo ma mój ulubiony nick - znaczy się ja jako Kim istnieje w internetach od pięciu lat, a teraz mam kryzys wieku średniego (18 lat i hormony itd) i dlatego jestem Blue Spirit *rach ciach - miota mieczem wszystkie strony*
    Wracając do fabuły - bosko skarbie. Jednak mam - ale - nie za szybko ta magia metalu? To trochę trwało za nim nauczono się tej umiejętności. Ale to jest tylko moje ale, więc ciii... Pisz tak jak to widzisz ;)
    Teraz wygląd.
    Za mała czcionka - ja jestem ślepy jak kret i nie mam zbyt dobrego wzroku. Powiększ ją trochę, a będzie do brze. No i jest za wąski. Są kody które powiększają szerokość postów i prawej oraz lewej kolumny. Jeśli będziesz chciała to mogę ci je podać, to sobie pokombinujesz z pixelami.
    Pozdrawiam i czekam na tego one-shota, o którym mi mówiłaś ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, miotaj mieczem, miotaj!
      Tak, słyszałam już, że coś nie pykło, i teraz jesteś anonimowym alkoholikiem XD
      Dziękuję bardzo ^^
      No właśnie za szybko, ale o to chodzi - wytłumaczę to w następnym. Kim jest... specyficzna. Bardzo specyficzna.
      Wygląd zmieniłam, nie wiem co sknociłam, ale czcionki nie da się powiększyć - aczkolwiek chyba jest lepiej.
      Kody? A tego się nie robi tym suwaczkiem w projektancie szablonów? XD
      Na one - shota poczekasz, prawdopodobnie do końca roku. Na razie zajmuję się Kim, Zuko i Katarą, wyglądem oraz takim świątecznym badziewkiem ^^

      Usuń
  3. Cześć, kochanie!
    Ostatnio jestem trochę zajęta, ale na Twoje opowiadania zawsze znajdzie się czas. Jestem pod wrażeniem. Już lubię Kim :D Zachowuje się normalnie i nic nie jest tu sztuczne. Ten moment z bandziorami... nie wiem, czy znalazłabym w sobie tyle odwagi, żeby tak szybko zareagować i spławić tych sukinsynów... Punkt dla ciebie :D
    Uwielbiam magię metalu. Jest.. unikatowa. W niczym nie przypomina mi pozostałych żywiołów. Cieszę się, że Kim jest ambitna i tak szybko ogarnęła to wszystko... Ale przed nią jeszcze dużo pracy. Wierzę, że będzie jeszcze lepsza. I pokona tych cholernych bandziorów, którzy zawsze mają coś do Avatara. Wątek dręczenia wyżej wymienionej powinien być już oklepany. Ale nie jest.
    Rozdział? Może krótki, ale za to genialny :D (zawsze jestem szczera)
    A dlaczego nie jest? Bo piszesz coraz lepiej. Ćwiczenie naprawdę czyni mistrza. Oby tak dalej!!! Zgodzisz się ze mną, że życie bez pisania nie może być życiem? Tylko pisanie sprawi, że dane nam będzie przeżyć je w pełni. I tego właśnie Ci życzę. Żebyć zawsze pisała to, na co masz ochotę i zaszła dalekom żeby pamiętano Cię jeszcze przez wiele, wiele lat :D
    A wygląd? Jestem szczera i wolałabym Cię nie okłamywać. Lubię walić prosto z mostu.
    Jest przepiękny. Na pierwszy rzut oka prawie zemdlałam z wrażenia. Ale w miarę przewijania szablon... trochę tłumi treść tekstu. Nie znam się na kodach css, ale żeby to przeczytać, musiałam zaznaczyć treść... Myślę, że to tylko kosmetyka. Jakbyś przy makijażu zapomniała pomalować brwi... :D
    Pozdrawiam i całuję!!! :*
    Felicità

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej !
    Bardzo fajny post, wciąga :D
    Wygląd też jest mega ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. O mammo!
    Ten szablon!
    Appa jest taki słodki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana ^^ Mam nadzieję, że będzie lepiej jeśli chodzi o widoczność tekstu...
      PS I tym sposobem, licznik komentarzy na blogu dobił setki :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Widzisz jakieś błędy? Napisz. Dopiero uczę się obsługi klawiatury, więc każda pomoc bardzo się przyda, a konstruktywna krytyka w dzisiejszym świecie jest na wagę złota. Nie ma drugiej rzeczy, która tak bardzo motywowałaby mnie do czegokolwiek, jak widok komentarza oczekującego na moderację, więc jeśli już i tak zmarnowałeś swój cenny czas na przeczytanie tych śmieci powyżej, poświęć minutkę na napisanie komentarza, niech się dziecko cieszy ;)

Popularne posty