< Nadal jestem > Tytułem wstępu
Ciemna noc królowała jeszcze nad Puszczykowem, gdy w jednym z pokoi willi słonecznej, Marie Greiser po cichu, nie budząc matki ani służby wypychała swój plecak prowiantem, ubraniami i innymi przydatnymi do długiej wędrówki przedmiotami. Wzięła swoje farby, pędzel i płótno wyjęte z drewnianych ram, odszukała w ojcowskim gabinecie mapy, pióro i kałamarz, oraz przeszukała resztę niezamieszkanych pokoi. Dwa metry liny, kompas, mały zegarek, lornetka, żołnierskie buty i spodnie brata, sekator ogrodowy, podróżna mata i mały scyzoryk - to mogło się przydać. Manierka wody, zapasy na drogę, ciepłe ubrania i mały ręcznik - to też mogło się przydać. Po chwili namysłu dorzuciła jeszcze pistolet ojca i garść naboi ( przezorny zawsze ubezpieczony? ). Jeszcze lampa z przedsionka, zapałki oraz wielka świeca na wypadek... sama nie wiedziała czego, i można ruszać.
Gdzie? Przed siebie, z dala od ojcowskich dziwactw, matczynej nieporadności i żałoby po bracie. A najlepiej jak najdalej od tej całej wojny - daleko na północ, gdzie ten cały idiotyzm poszedł już w zapomnienie. Otrząsnęła się z rozmyślań. Czas mijał, na dworze zaczynało już świtać a ona musiała zniknąć. Światło dnia z pewnością by jej w tym nie pomogło. Poderwała plecak z ziemi i po cichu, nie zapalajàc światła zeszła na dół. Zatrzymała się na chwilę przed rodzinnym portretem z przed piętnastu lat. Pogładziła z czułością twarz zmarłego, starszego brata i naiwne oblicze matki. Ta kobieta chyba nie wiedziała, co to wojna i jak działa na ludzi. Na ludzi - czyli głównie na tatę. Wybiegła z domu, zostawiając drzwi otwarte.
Kury, przestraszone hałasem podniosły wrzask na całą wioskę. Pies, zaniepokojony niepokojem kur, jął szczekać i warczeć tak przeraźliwie, że biedna Marie musiała zatkać uszy. Jakby tego było mało, kundel właśnie zerwał się z łańcucha.
- Adolf! Spokój psie! Spokój! Nie poznajesz mnie? - psina zatrzymał się o milimetry od jej twarzy i umilkł. Kogut, zdziwiony zachowaniem psa nakazał swoim żoneczkom zostać w bezpiecznym kurniku, a sam wybrał się na zwiady.
- No, już. Przepuścicie mnie? Muszę już iść. Wam też ci nieznośni Polacy zachodzą za skórę?
Adolf, jako rodowity Niemiec z krwi i kości ( jego ojciec był przecież owczarkiem niemieckim ! ) szczeknął na znak zgody. Kogut, jako polski ptak, miał zamiar polemizować, ale dziewczyna już wybiegła z posesji. Podfrunął jeszcze kawałek za płot, ale po chwili wrócił, aby pokazać temu nieznośnemu kundlowi, kto tu rządzi.
____________________________
Hejooooo!
Obiecałam opowiadanie rodem z mojej chorej główki i chyba po raz pierwszy słowa dotrzymałam :) Krótkie, to fakt, ale to coś w rodzaju prologu...
Cieeeplutkie przytulaski ode mnie i mojej bratanicy :)
Gdzie? Przed siebie, z dala od ojcowskich dziwactw, matczynej nieporadności i żałoby po bracie. A najlepiej jak najdalej od tej całej wojny - daleko na północ, gdzie ten cały idiotyzm poszedł już w zapomnienie. Otrząsnęła się z rozmyślań. Czas mijał, na dworze zaczynało już świtać a ona musiała zniknąć. Światło dnia z pewnością by jej w tym nie pomogło. Poderwała plecak z ziemi i po cichu, nie zapalajàc światła zeszła na dół. Zatrzymała się na chwilę przed rodzinnym portretem z przed piętnastu lat. Pogładziła z czułością twarz zmarłego, starszego brata i naiwne oblicze matki. Ta kobieta chyba nie wiedziała, co to wojna i jak działa na ludzi. Na ludzi - czyli głównie na tatę. Wybiegła z domu, zostawiając drzwi otwarte.
Kury, przestraszone hałasem podniosły wrzask na całą wioskę. Pies, zaniepokojony niepokojem kur, jął szczekać i warczeć tak przeraźliwie, że biedna Marie musiała zatkać uszy. Jakby tego było mało, kundel właśnie zerwał się z łańcucha.
- Adolf! Spokój psie! Spokój! Nie poznajesz mnie? - psina zatrzymał się o milimetry od jej twarzy i umilkł. Kogut, zdziwiony zachowaniem psa nakazał swoim żoneczkom zostać w bezpiecznym kurniku, a sam wybrał się na zwiady.
- No, już. Przepuścicie mnie? Muszę już iść. Wam też ci nieznośni Polacy zachodzą za skórę?
Adolf, jako rodowity Niemiec z krwi i kości ( jego ojciec był przecież owczarkiem niemieckim ! ) szczeknął na znak zgody. Kogut, jako polski ptak, miał zamiar polemizować, ale dziewczyna już wybiegła z posesji. Podfrunął jeszcze kawałek za płot, ale po chwili wrócił, aby pokazać temu nieznośnemu kundlowi, kto tu rządzi.
____________________________
Hejooooo!
Obiecałam opowiadanie rodem z mojej chorej główki i chyba po raz pierwszy słowa dotrzymałam :) Krótkie, to fakt, ale to coś w rodzaju prologu...
Cieeeplutkie przytulaski ode mnie i mojej bratanicy :)
IMIGRANTKA!!!!
OdpowiedzUsuńA tak serio, dziwnie się zapowiada, więc powstrzymam się od jakiejkolwiek opinii. Czekam na pierwszy rozdział, bo czemu nie? XD
Pozdrawiam, trzymaj się, weny i czasu życzę ^-^
Nie, to nie imigrantka... tak mi się jakoś zapomniało napisać, że to się dziej w czasach drugiej wojny... xd
UsuńWciągnęłam się i chcę więcje. Czy to o TYM Adolfie? Niważne. Zapowiada się świetnie. Lubię takie klimaty. Lubię Twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńCałuję
Felicità
P.S wpadnij do mnie. ucieszysz się...
Nie, niestety nie o tym XD
UsuńDzięki, kochana. Już lecę :)
It's a pity you don't have a donate button!
OdpowiedzUsuńI'd certainly donate to this fantastic blog!
I suppose for now i'll settle for book-marking and adding your
RSS feed to my Google account. I look forward to brand new updates and will share this blog with my Facebook group.
Talk soon!
My website ... ninja heroes hack tool Download
Jestem, tak jak obiecałam. Przeczytałam wszystko co miałam przeczytać, więc jestem tu. Nie mam siły na bardzo długiego koma, ale widzę że pisownię masz poprawną, zdarzają się niewielkie błędy, głównie literówki, lecz nie szkodzą w czytaniu. Styl przyjemny i lekki, ciekawy. Dobrze się czyta, fabuła wciągająca - we wszystkich opowiadaniach. Czekam na dalsze rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Hero :*
Dziękuje bardzo za opinię :)
Usuń